ja!

Moje zdjęcie
Cześć! W wielkim skrócie o mnie: lubię dobrą kawę, dobre książki i dobre papierosy. Blog lifestylowy z odrobiną przemyśleń na różne tematy. :)

Wyzwólmy się spod władzy... autorytetów

...czyli krótki poradnik jak skutecznie zabić swoich bohaterów ;)

Przeglądając internety niejednokrotnie spotkałam się z opinią, jak to młode pokolenie nie ma szacunku do niczego, właśnie przez brak autorytetów. Moim zdaniem jedno nie ma związku z drugim. Szacunek innym, należy się tak czy siak i świadczy o kulturze osobistej i odpowiednim wychowaniu, co do autorytetów...

Chyba łatwiej będzie jak się na czymś wesprę, a konkretnie jednej z moich ulubionych piosenek - "Kill your heroes".

Zacznijmy od tego, że jeszcze dobry rok temu żyłam przyszłością, całkowicie w niej zatracona, co nie pozwalało mi w pełni cieszyć się teraźniejszością. Snułam plany, wybiegałam milion lat w przód, myślałam nad konsekwencjami każdej mojej decyzji, analizowałam wszystko, co zrobiłam i próbowałam koncentrować się na tym, jak to odbije się na jutrze. Lubiłam się określać jako "ostrożna" i "przezorna", w rzeczywistości byłam zwykłą panikarą, co w sumie zostało mi do dzisiaj, z tym, że teraz te nagłe ataki paniki zdarzają mi się rzadziej (wcześniej to była masakra, inaczej się tego opisać nie da). Chyba nigdy nie oczekiwałam, że będę piosence przypisywać jakiekolwiek zasługi. Ta nuta bardzo pozytywnie wpłynęła na moje życie i pchnęła do zrobienia wielu rzeczy, które wcześniej uważałam za niedopuszczalne*. W dość sporym stopniu ograniczało to moje aspiracje. Lubiłam czytać o życiach innych ludzi, czy to w książkach czy od czasu do czasu na głupim Pudelku :) Myślałam, że to mnie satysfakcjonuje, a tak naprawdę żyłam w cieniu ideałów, nie przestając się do nich porównywać. Smutne życie miałam. Zdecydowanie.

Ale miało być o piosence, nie?

Tekst w tłumaczeniu polskim (lekko zmodyfikowane przeze mnie, ale zasługi lecą do użytkowniczki joasiaa13, która dodała go na tekstowo.pl) leci mniej więcej tak:


Cóż, poznałem staruszka
umierającego w pociągu.
Żadnych nowych celów,
nigdy więcej bólu.
Powiedział:
"Jeszcze jedno, zanim odejdę
nigdy nie pozwól, aby strach decydował o twoim losie. "

Mówię, zabij swoich bohaterów i
leć, leć, kochanie, nie płacz.
Nie musisz się martwić, bo
wszyscy i tak zginą.
Każdego dnia tylko
idziemy, idziemy, kochanie, nie odchodź.
Nie martw się
Kochamy cię bardziej niż myślisz.

Cóż, słońce pewnego dnia
zostawi nas za sobą
Niewytłumaczalne znaki
na niebie.
Cóż, nienawidzę być
tym, który zrujnuje noc
Prosto przed tobą, na Twoich oczach.
 
Oryginału możecie posłuchać tutaj:


Interpretacja, wnioski i inne duperele:

Nie pozwólmy, by bierność i apatia na dobre zagościły w naszych życiach.

Nasze decyzje są bez znaczenia, Wszechświat jest większy od nas i istnieje niezależnie od wyborów, które podejmujemy - lub podejmiemy, więc dążmy do spełnienia marzeń i rozwijajmy pasje, bo na dłuższą metę nie ma żadnych konsekwencji dla naszych czynów. W najgorszym przypadku zostaniemy zapomniani, w najlepszym wykorzystamy cały nasz potencjał i pozostawimy po nim jakiś ślad.

Osiągnijmy wszystko, co możliwe do osiągnięcia, bez względu na to, co zdobyli ludzie przed nami. Nacisk narzucony przez sukcesy innych znacznie ogranicza nasz potencjał.

Zabijmy naszych bohaterów, zignorujmy poprzeczkę, ustawioną przez ludzi, stojących na piedestale, w ten sposób likwidując przewagę, jaką nad nami sprawują. Każdy jest śmiertelny. Nie porównujmy ani nie ubóstwiajmy innych, ale coś z siebie. Uwierzmy w we własne możliwości, bądźmy bohaterami dla samych siebie. Skończmy z idealizowaniem - oni nie mają niczego, czego my nie moglibyśmy mieć, wystarczy tylko chcieć!

Jesteśmy panami własnej rzeczywistości, zwolnijmy, żyjmy dla siebie, róbmy rzeczy, które nas uszczęśliwiają. Przestańmy czekać na życie i zacznijmy żyć.

Więc lećmy i wznośmy się na kolejne poziomy. Idźmy własną ścieżką, nie przejmujmy się zmianami, nie przejmujmy się ludźmi.

Nigdy nie pozwólmy, by strach decydował o naszym losie. Nie ograniczajmy się przez to, co wydaje się trudne i obce, bo wszystko jest tymczasowe, także cierpienie, które może nieść za sobą podjęcie ryzyka. Z drugiej strony - złe rzeczy zdarzają się każdemu i nie sposób ich uniknąć. Mimo to, jedyne, czego powinniśmy żałować to niewykorzystane szanse.

Podsumowując: żyjmy pełnią życia i nie bójmy się ryzykować, nie traćmy czasu na zmartwienia, nie pozwólmy by strach zabił nasze aspiracje i wpłynął na nasze życie. Wyzwólmy się spod władzy autorytetów, które zamiast uszczęśliwiać i motywować, tylko przygnębiają i stawiają w cieniu innych ludzi - dążmy do tego, by to NASZE życie było idealne, w końcu i tak wszyscy umrzemy. ;)

 
*w rzeczywistości są całkiem normalne, ale wcześniej nie lubiłam ryzyka. Nienawidziłam. Uwielbiałam plany, powolne odhaczanie kolejnych punktów, nie dopuszczałam do siebie rzeczy nieoczekiwanych, niezapowiedzianych.


To chyba wystarczy na pierwszy post :) Nie przedstawiałam się, bo w sumie i tak to nikogo nie obchodzi, jak jesteście ciekawi to zapraszam do króciutkiej lektury ramki "ja!" na dole.

Leave a Reply